Głos mój podnoszę do Bogarodzicy,
Tu spod ubogiej tego domku strzechy,
Bo w duszy mojej ciemno jak w piwnicy:
Wygasły wszystkie życia w niej pociechy.
A to tak ciężko rozłączyć się z niemi,
I wśród tęsknoty dodźwigać to życie;
Jednak, kto pociech chce szukać na ziemi
Ten miasto pociech łzy zbierze obficie.
Głos mój w boleści do Ciebie podnoszę,
Przed Tobą całą oblewam mą duszę;
O jedno tylko w pokorze Cię proszę:
Daj dobrze cierpieć, jeśli cierpieć muszę!
Daj, bym przy Tobie pod tym krzyżem stała
I gorzką smutku z Tobą piła czarę;
Daj, bym przy Tobie w cichości wytrwała
I życia ciężką spełniła ofiarę.
Kto w życia wiośnie nadzieją się łudzi,
O szczęściu marząc, cieszy się za wcześnie
Później lub pierwej ze snu się przebudzi
I życia prawdę zrozumie boleśnie.
Bo życie pracą, ale nie nagrodą;
Nagrodę życia trza okupić czynem.
Bo życie walką, ale nie swobodą;
Tylko zwycięstwo zdobi cię wawrzynem
Bo nie do szczęścia jesteśmy stworzeni;
W niebie spoczynek, a na ziemi praca;
Choć się na chwilkę szczęście rozpromieni
Serce na drogę boleści powraca.
Uczyń Ty ze mną według Twojej woli;
Choć we łzach tonąc, nie będę narzekać.
Cierpię na krzyżu z Tobą... to nie boli:
Ale to boli, od Ciebie uciekać.
Panie! Tyś ogień w mej duszy zapalił,
Chcąc, by w niej miłość świata wygorzała;
Tyś dumę moję o ziemię powalił,
By siłą świętej pokory powstała.
Chcesz, bym Cię kochał, o Panie nad życie,
Niczego nigdy nie żądał prócz Ciebie;
Chcesz, bym na ziemi został krzyża dziecię,
Bym dzieckiem chwały mógł zostać na niebie.
A ja tak długo Tobie się opierał,
I gwałtem chciałem zejść z krzyżowej drogi;
A Tyś mi szczęście po szczęściu odbierał,
Żem został nędzny, złamany, ubogi.
Panie! gdzie jesteś?... czyś odwrócił ucho
Na serca mego głos tęskny i smutny?
Panie! Ty widzisz, jak w duszy mej głucho.
O! Czemuś dla mnie stał się tak okrutny?
Po Ciebie w ciężkiem udręczeniu wołam,
Żebrze ma dusza o Twe zlitowanie;
Krzyża już dłużej dźwigać nie wydołam,
Jeśli Ty w pomoc nie przyjdziesz mi, Panie!
Aleś Ty długo, długo na mnie czekał,
Tyś na mnie wołał i szukał i prosił,
Lecz jam zuchwale od Ciebie uciekał,
Gdym świat w mem sercu i w mej duszy nosił.
Balem się krzyża, bałem się cierpienia,
Jak dziecko, co się serca matki boi;
Bom nie chciał poznać w szale urojenia,
Że ranę serca tylko krzyż zagoi.
Dziś znam tę drogę boleści, zaprzania:
Cierpieniem zasłana, krwią świętą zbroczona;
Dziś znam tę drogę miłości, zbawienia:
Pusta, odludna, od świata wzgardzona.
Pójdę Cię szukać, choć zwątlonym krokiem
Pójdę tą drogą bolesną i zimną,
Pójdę Cię szukać łzą zmroczonem okiem, 0 Panie, Panie!
Nie kryj się przede mną!
A w sercu nosząc krwawą Twoją mękę,
Pójdę z mym krzyżem przez kolące głogi
A gdy upadnę, podaj mi Twą rękę,
Abym nie ustał wśród krzyżowej drogi!
Panie! Tyś uczuł smutek i trwogę,
Kiedy pot krwawy oblał ciało Twoje,
Z krzyżem bolesną odbywałeś drogę,
Ach! Bo tym krzyżem były grzechy moje.
Idę za Tobą; jako wzdęte morze
Boleść się na dnie mej duszy rozlała.
Idę za Tobą w cichości, pokorze,
W żałobie serca; w świecie owdowiała.
Co kwiatem było, w cierń się przemieniło,
I urok kłamstwa prawdą się rozwinął.
Co było światłem, nocą się zaćmiło;
A świat urojeń w świecie prawdy zginął.
Lecz szczęście tracąc, Ciebie nie straciła!
Dla tego na łzy moje nie narzekam.
Tylkom krzyż świata na krzyż Twój zmieniła;
Panie! Pod krzyżem na Twe przyjście czekam.
Całe życie jedna chwilka!
Czy żałujesz tych łez kilka?
To bogactwo twojej duszy,
Bo Bóg sam te łzy osuszy.
I osuszy i przemieni
I gwiazdami rozpromieni.
Czy wiesz, co to życia długi?
Czy wiesz, co to łez zasługi?
Czy wiesz, co to grzechu trądy?
Czy wiesz, co to Boskie rządy?
Sprawiedliwość niepojęta,
Niezbłagana, nieugięta.
źródło: Modlitewnik „Bóg Nadzieja Nasza” rok wydania 1864. Kraków
Drukuj to!
Tu spod ubogiej tego domku strzechy,
Bo w duszy mojej ciemno jak w piwnicy:
Wygasły wszystkie życia w niej pociechy.
A to tak ciężko rozłączyć się z niemi,
I wśród tęsknoty dodźwigać to życie;
Jednak, kto pociech chce szukać na ziemi
Ten miasto pociech łzy zbierze obficie.
Głos mój w boleści do Ciebie podnoszę,
Przed Tobą całą oblewam mą duszę;
O jedno tylko w pokorze Cię proszę:
Daj dobrze cierpieć, jeśli cierpieć muszę!
Daj, bym przy Tobie pod tym krzyżem stała
I gorzką smutku z Tobą piła czarę;
Daj, bym przy Tobie w cichości wytrwała
I życia ciężką spełniła ofiarę.
†
Kto w życia wiośnie nadzieją się łudzi,
O szczęściu marząc, cieszy się za wcześnie
Później lub pierwej ze snu się przebudzi
I życia prawdę zrozumie boleśnie.
Bo życie pracą, ale nie nagrodą;
Nagrodę życia trza okupić czynem.
Bo życie walką, ale nie swobodą;
Tylko zwycięstwo zdobi cię wawrzynem
Bo nie do szczęścia jesteśmy stworzeni;
W niebie spoczynek, a na ziemi praca;
Choć się na chwilkę szczęście rozpromieni
Serce na drogę boleści powraca.
Uczyń Ty ze mną według Twojej woli;
Choć we łzach tonąc, nie będę narzekać.
Cierpię na krzyżu z Tobą... to nie boli:
Ale to boli, od Ciebie uciekać.
†
Panie! Tyś ogień w mej duszy zapalił,
Chcąc, by w niej miłość świata wygorzała;
Tyś dumę moję o ziemię powalił,
By siłą świętej pokory powstała.
Chcesz, bym Cię kochał, o Panie nad życie,
Niczego nigdy nie żądał prócz Ciebie;
Chcesz, bym na ziemi został krzyża dziecię,
Bym dzieckiem chwały mógł zostać na niebie.
A ja tak długo Tobie się opierał,
I gwałtem chciałem zejść z krzyżowej drogi;
A Tyś mi szczęście po szczęściu odbierał,
Żem został nędzny, złamany, ubogi.
Panie! gdzie jesteś?... czyś odwrócił ucho
Na serca mego głos tęskny i smutny?
Panie! Ty widzisz, jak w duszy mej głucho.
O! Czemuś dla mnie stał się tak okrutny?
Po Ciebie w ciężkiem udręczeniu wołam,
Żebrze ma dusza o Twe zlitowanie;
Krzyża już dłużej dźwigać nie wydołam,
Jeśli Ty w pomoc nie przyjdziesz mi, Panie!
Aleś Ty długo, długo na mnie czekał,
Tyś na mnie wołał i szukał i prosił,
Lecz jam zuchwale od Ciebie uciekał,
Gdym świat w mem sercu i w mej duszy nosił.
Balem się krzyża, bałem się cierpienia,
Jak dziecko, co się serca matki boi;
Bom nie chciał poznać w szale urojenia,
Że ranę serca tylko krzyż zagoi.
Dziś znam tę drogę boleści, zaprzania:
Cierpieniem zasłana, krwią świętą zbroczona;
Dziś znam tę drogę miłości, zbawienia:
Pusta, odludna, od świata wzgardzona.
Pójdę Cię szukać, choć zwątlonym krokiem
Pójdę tą drogą bolesną i zimną,
Pójdę Cię szukać łzą zmroczonem okiem, 0 Panie, Panie!
Nie kryj się przede mną!
A w sercu nosząc krwawą Twoją mękę,
Pójdę z mym krzyżem przez kolące głogi
A gdy upadnę, podaj mi Twą rękę,
Abym nie ustał wśród krzyżowej drogi!
†
Panie! Tyś uczuł smutek i trwogę,
Kiedy pot krwawy oblał ciało Twoje,
Z krzyżem bolesną odbywałeś drogę,
Ach! Bo tym krzyżem były grzechy moje.
Idę za Tobą; jako wzdęte morze
Boleść się na dnie mej duszy rozlała.
Idę za Tobą w cichości, pokorze,
W żałobie serca; w świecie owdowiała.
Co kwiatem było, w cierń się przemieniło,
I urok kłamstwa prawdą się rozwinął.
Co było światłem, nocą się zaćmiło;
A świat urojeń w świecie prawdy zginął.
Lecz szczęście tracąc, Ciebie nie straciła!
Dla tego na łzy moje nie narzekam.
Tylkom krzyż świata na krzyż Twój zmieniła;
Panie! Pod krzyżem na Twe przyjście czekam.
†
Całe życie jedna chwilka!
Czy żałujesz tych łez kilka?
To bogactwo twojej duszy,
Bo Bóg sam te łzy osuszy.
I osuszy i przemieni
I gwiazdami rozpromieni.
Czy wiesz, co to życia długi?
Czy wiesz, co to łez zasługi?
Czy wiesz, co to grzechu trądy?
Czy wiesz, co to Boskie rządy?
Sprawiedliwość niepojęta,
Niezbłagana, nieugięta.
źródło: Modlitewnik „Bóg Nadzieja Nasza” rok wydania 1864. Kraków
0 Komentarze:
Prześlij komentarz